Ostatnimi czasy w świecie literatury coraz częściej pojawia się określenie "self-publishing". Postaram się dziś przybliżyć Wam delikatnie to pojęcie. Zapraszam :)
Self-publishing czyli innymi słowy samodzielne publikacje to dość nowa forma pokazania światu własnej twórczości. Nie znaczy to jednak, że łatwiej wydać książkę samemu - bez pomocy wydawnictwa. Najczęstszą, choć nie jedyną opcją dla autora próbującego sił w self-publishingu jest oczywiście wszechobecny dzisiaj internet.
W self-publishingu musimy godzić się spory wkład pieniężny na początku i niestety słabe zarobki. Pierwsze kroki w self-publishingu nie są łatwe, chociaż niektórzy podbili serca czytelników i dorobili się sporej sławy nie tylko w świcie wirtualnym.
Jako że kręcę się po świecie fantastyki i science-fiction, to przytoczę Wam kilku naprawdę znanych pisarzy, którzy wybili się właśnie dzięki samodzielnym publikacjom.
J.R. Rain to jeden z niewielu, który z wysoką ceną powieści dostał się na listę bestsellerów Amazona.
Michael J. Sullivan sprzedał prawie dziesięć tysięcy samodzielnie publikowanych książek.
David Danglish ma na swoim koncie cztery świetnie sprzedające się cykle.
To naprawdę dopiero początek, ale nie będę się rozpisywać ;)
Według mnie jest to dobra rzecz dla ludzi, którzy chcą pokazać, co potrafią. Jednak dla kogoś, kto chce na tym zarobić, self-publishing może okazać się marnym wynagrodzeniem.
W raporcie "The Guardian" z maja 2012 roku dowiemy się, że średni roczny zysk samodzielnie wydających to 10 tys. dolarów, a połowa próby zarabiała mniej niż 500 dolarów. Autorzy SF zarabiają 38% owej średniej, a pisarze fantasy około 32%. Nie są to zbyt imponujące wyniki.
Jeśli choć trochę zainteresowałam Was tym tematem, zachęcam do poczytania bardziej fachowych artykułów na ten temat. Wysnuwanie opinii pozostawiam Wam. Jeśli chcecie, możecie podzielić się swoimi przemyśleniami pod tym postem, lub pisząc na naszego maila.
Pozdrawiam Was bardzo, bardzo gorąco.
Jelly ;]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz